Moje muzyczne studia zagranicą

poniedziałek, 6 lutego 2017

Pieśń żakowska nr 4 - Mecz Polska vs Szwecja

Przed nami kolejna Pieśń żakowska!

Tym razem w wykonaniu koleżanki z klasy, Angeliki Kwiatkowskiej,
studentki klasy skrzypiec na Akademii Muzycznej w Gdańsku.
Angelika opowiada o swoich erasmusowych przeżyciach w Szwecji - zapraszam:)



Piszę ten tekst spędzając moje ostatnie dni na Erasmusie w Szwecji.
Są to moje świeże wrażenia zebrane na gorąco.


Studiuję grę na skrzypcach w Gdańsku i obecnie jestem na trzecim roku licencjatu. W zeszłym roku podjęłam decyzję o wyjeździe na Erasmusa. Zachęciły mnie zachwyty znajomych, którzy wrócili z wymiany oraz mojej siostry, która po semestrze na studiach w Göteborgu postanowiła kontynuować tam naukę.


Wiedziałam, że chcę wyjechać, pozostał  tylko wybór miejsca. Wybierałam pośród uczelni,
z którymi Akademia w Gdańsku ma podpisane umowy. Pierwszą selekcję miałam załatwioną przez uczelnię. Od dawna ciągnęło mnie raczej na północ niż na południe Europy. Rozważałam Danię, Szwecję i Finlandię. Ostatecznie mój wybór padł na
Högskolan för Scen och Musik w Göteborgu.
Byłam tam już wcześniej odwiedzając siostrę, miałam okazję obejrzeć akademię i przyjrzeć się jej pracy.



Część kafeterii i widok na patio




Proces aplikacji nie jest szczególnie trudny, ale wymaga zadbania nieco o formalności.
Wielką pomocą służyły mi w tym panie z biura współpracy międzynarodowej z Akademii w Gdańsku. Jeśli mogę służyć radą, to wszystkim studentom, którzy myślą o wyjeździe na Erasmusa polecam dbać o oceny już od pierwszego semestru. Czas szybko płynie, a decyzja o przyznaniu grantu na wyjazd zależy od średniej ocen. Na moim przykładzie -  postanowiłam wyjechać na trzecim roku, więc musiałam aplikować będąc na drugim roku z ocenami z pierwszego…


W końcu, w drugiej połowie sierpnia (w Szwecji rok akademicki zaczyna się miesiąc wcześniej niż u nas) nadszedł czas na wyjazd. Pierwszy tydzień w nowym mieście był wypełniony spotkaniami powitalnymi i informacyjnymi dla zagranicznych studentów z wszystkich fakultetów. Uniwersytet naprawdę zadbał, żebyśmy czuli się jak najmniej zagubieni w nowym środowisku. Mieliśmy wykłady o podróżowaniu po Szwecji, ubezpieczeniu, mieszkaniu, o zwyczajach Szwedów. Wszystko doskonale zorganizowane. Do tego stopnia, że były nawet wspólne studenckie wyjazdy do IKEA! (Nie omieszkałam skorzystać ;))


Typowy lunch w szkole. 
Nie ma co ukrywać, że w Szwecji jest drogo, więc prawie wszyscy studenci przynoszą sobie obiady w pudełkach.




Jak ktoś zapomni ze sobą lunchu, to nic straconego. 
W szkole są małe kuchnie więc od biedy można sobie coś nawet ugotować!


Po kilku dniach wstępu zaczęło się studiowanie na Akademii. Są to studia międzynarodowe, więc językiem wykładowym jest angielski. Wydział instrumentalny jest dość mocno skoncentrowany na orkiestrze  i odnoszę wrażenie, że to projekty orkiestrowe w dużej mierze wyznaczają rytm semestru.



Próba do jednego z projektów


Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że nie miałam tygodniowego planu zajęć na cały semestr (tak jak w szkołach w Polsce), tylko każdy tydzień wyglądał inaczej. Uważam, że to świetne rozwiązanie dla muzyków, bo żadne zajęcia nie kolidują ze sobą i nie ma problemu, jaki często zdarza się w Gdańsku, gdy próby orkiestry nachodzą na inne zajęcia.


Szybko też zorientowałam się, że w zasadzie będę miała stosunkowo niewiele godzin zajęć tygodniowo. Taki system sprawia, że naprawdę mamy czas na ćwiczenie, a to przecież podstawa nauki muzyków. A jak już jesteśmy przy ćwiczeniu, to kolejna sprzyjająca okoliczność – tutaj zawsze znajdziesz wolną ćwiczeniówkę!

Jestem pewna, że nie każdemu/każdej odpowiadałby styl nauki w Szwecji. Mam na myśli to, że tutaj bardzo wiele zależy od indywidualnej organizacji pracy. Uczelnia daje sporą wolność i być może na niektórych/niektóre mogłoby to podziałać rozleniwiająco. Nie ma tutaj rządów silnej ręki i oczekiwania, że spełnimy czyjeś wymagania. Tutaj naprawdę poczułam, że „uczysz się dla siebie”. Wiem że to banał, ale uświadomienie sobie tego dało mi poczucie wolności. Studiując tutaj miałam nieustanne wrażenie, że to uczelnia i cała kadra jest dla nas, studentów, a nie odwrotnie.


Dla studentów z Polski początkowo dziwny może być zwyczaj mówienia do wszystkich po imieniu. Nieważne czy to wasz profesor, dziekan czy rektor – będziecie musieli się przełamać ☺. Nie jest to czymś wyjątkowym dla mojej akademii, wynika to raczej z ogólnoszwedzkiego podejścia do równości. Atmosfera na uczelni też jest dość luźna. W ramach ciekawostki, na oficjalnej inauguracji roku akademickiego, wszyscy profesorowie z władz uczelni przemawiali na boso. Nie była to bynajmniej żadna zaplanowana akcja, po prostu tak im było wygodniej (i zdrowiej dla stóp) i akurat tak się złożyło. Dla mnie, mającej w pamięci obraz sobolowych płaszczy polskich rektorów, kontrast był ogromny.


Tzw. "pigeonholes" czyli półeczki podpisane nazwiskami studentów i pracowników. 
Prosta metoda na przekazywanie wiadomości i dokumentów.



Jak już wspomniałam, HSM jest z założenia uczelnią międzynarodową, toteż miałam okazję poznać ludzi z całego świata. Do tego w międzyczasie trafiły mi się okazje wyjazdów do Hiszpanii i Norwegii. Do Hiszpanii poleciałam w październiku na wymianę zorganizowaną w ramach programu Erasmus+ (ale zupełnie niezależnie od moich studiów w Szwecji). Były to warsztaty poruszające kwestie równości genderowej. Przez tydzień prowadziliśmy dyskusje z młodymi ludźmi z sześciu krajów i wspólnymi siłami stworzyliśmy artystyczny performance łączący muzykę, taniec i film którego przekaz dotyczył dyskryminacji na tle różnic genderowych. Wspaniałe doświadczenie! Polecam śledzić na bieżąco jakie wyjazdy oferuje Unia, bo program Erasmus to nie tylko wymiany międzyuczelniane.
Z kolei mój wyjazd do Norwegii związany był z projektem The Norwegian National Youth Orchestra, czyli po prostu złożyłam aplikację na ich kurs zimowy, przyjęli mnie i w styczniu miałam okazję spędzić tydzień grając w orkiestrze w Elverum.


Jeśli ktoś teraz pyta mnie czy polecam wyjechać „na Erasmusa”, to z czystym sumieniem mowię, że tak. Oczywiście w zależności od miejsca, które wybierzemy doświadczenia będą się różnić, ale nie spotkałam jeszcze osoby, która po powrocie żałowałaby wyjazdu. Wymiana daje szansę na złapanie dystansu, poznanie ludzi i innych podejść do nauki/pracy. Jeśli chodzi o mnie to wyjazd do Göteborga uważam za jedno z najważniejszych doświadczeń jakie mnie spotkały.



Mój zespół. 
W ostatnim semestrze grałam z dziewczynami z Niemiec, Finlandii i Szwecji


Zdjęcia z prywatnego archiwum Angeliki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz